To już trzeci dzień za nami bez słodyczy. I przy okazji Ma skorzysta :)
Bla zawsze była małym pulpecikiem, każdy mówił ze jak skończy roczek to wybiega. I co? Biegała ale nie wybiegała.
Ma zaczęła od słodyczy, ponieważ Bla jest nimi smakoszem, chyba do przesady.
No i oczywiście to wszystko moja wina, bo ja daje, ale czasami się nie da.
Jestem z siebie dumna bo stałam się konsekwentna, może nie do końca ale na pewno bardziej konsekwentna.
W naszym przypadku trzeba było wszędzie zatrąbić o słodyczach Bla, nawet w pobliskim sklepie. Bla zawszę świeciła swoimi niebieskimi oczkami na sprzedawczynię sklepu, i masz cukierka.
Oczywiście pozdrawiamy oby dwie Panie :)
No więc wszystkie łakocie zamieniamy na rodzynki i inne suszone bakalie
i chrupki kukurydziane bez smaku za którymi Bla nie przepada,
ale od paru dni nam towarzyszą ( morze się przekona ).
Kiedyś nie dało się wejść do sklepu z Bla i jej coś nie kupić słodkiego.
Teraz Ma przekonała się że jej Bla jest bardziej mądra niż myślała, przed wejściem do sklepu powtarzam trzy razy lizaka ani ciuciu nie wolno.
Naprawdę to działa!
Bla wchodzi do sklepu, pierwsze co wpada jej w oko to kolorowe lizaki. Staje przed lizakami w lekkim rozkroku, unosi rękę do góry ze wskazującym palcem, grożąc mówi na głos nu nu nu i tak przed każdym kuszącym stoiskiem.
Ma w zamian jej kupuje jabłko, winogron, suszone morele i z tego się cieszy.
A to nasza wczorajsza wyprawa i to co spotkałyśmy czyli ( owieczki ).
Pierwszy raz z tak bliska.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli Ci się podoba, zostaw coś po Sobie. :)