Mikołajki

Ma po kuchni biegała od rana, bo wiedziała że Mikołaj w naszych drzwiach stanie i trzeba będzie go czymś poczęstować.
Karpatka nie udana, krem nie stężał, ciasto płaskie, 
tiramisu nie takie jak miało być.
Nic Ma nie wychodziło, ale tak zawsze jest.

Mikołajów było paru, ale jeden taki prawdziwy, czerwona czapka z pomponem, biała broda.

Bla wiedziała że przyjdzie do niej Święty Mikołaj, nie było osoby która by jej tego nie powiedziała.

Przez okno wyglądała kilkakrotnie aż w końcu się pojawił.

Bla z jednej strony była szczęśliwa, bo wiedziała że dostanie prezent, ale z drugiej strony w jej oczach widziałam strach.

Oj Ma nie mogła się za daleko oddalić, 
ale gdy zobaczyła co mikołaj jej da, to krzyczała ze szczęścia.
To wszystko nie było takie proste, Bla musiał coś dać mikołajowi w zamian za prezent, więcej tutaj.
Wymarzony, oglądany setki razy w gazetce promocyjnej wózek o którym tak marzyła.


I po mikołajkach zostaliśmy z całą szufladka w lodówce owoców, bo każdy wie że Bla ciu-ciu nie może, ale nie wszyscy o tym wiedzieli np: Mikołaj u Ta w pracy. I jeszcze z wózkiem dla lalek, lalka x2, super autko, 
tablica magnetyczna x2 (mała i duża),
 śliczną sukienkę, misia i soczki.
Trzeba szukać nowych miejsc na nowe zabawki, Mikołaj w tym roku był hojny dla Bla.
Tylko Ma w tym roku nic nie dostała, nawet rózgi.